Miasto Chaos

Pierwsze wrażenie Medanu - jest miło. Wyrobienie wizy trwało dosłownie parę sekund. Opłata 25USD/osobę. Trzeba pokazać bilet powrotny i już mamy ją w paszporcie. Odprawa trwała strasznie długo mimo że nie było hindusów ;) Odciski palców (wszystkich ;)) i zdjęcie.. A potem wyjście na miasto i zaatakowanie już w momencie odbierania bagażów przez naganiaczy kantorów, a po wyjściu taksówkarzy. Na lotnisku wymieniajcie jak najmniej bo kurs jest tragiczny, a poza tym nam nie chcieli przyjąć 10USD, które wydał nam Pan od wizy bo był stary banknot, więc warto na to zwrócić uwagę. Z lotniska wzięliśmy taksówkę, pojechaliśmy pod Masjid Raya, tam jest duży wybór hosteli. Nie szukaliśmy za dużo bo to miasto trochę nas przytłoczyło. Tak dużego ruchu i to szaleńczego nie widzieliśmy ani w Tajlandii ani w Malezji. Nie dowierzaliśmy jak jechaliśmy taksówką że da się takie rzeczy zrobić. Przejście przez drogę jest niemożliwe - piesi chodzą tylko w niektórych miejscach i przypomina to grę komputerową. Jesteśmy w hostelu Angel - 120 000 za noc. Pewnie są lepsze standardy ale jest znośnie. Na dole jest restauracja całkiem smaczna. Spacer skończył się szybko bo za bardzo nie ma gdzie chodzić. Można wejść na kładkę nad ulicą i stamtąd się przyglądnąć ruchowi ulicznemu z .... podziwem :) Nie ma żadnych wypadków. Można również rzucić okiem na meczet całkiem imponująco wygląda, a z tyłu jest zapuszczony cmentarz z grobami obsiadłymi przez drób. Swoistą atrakcją jest przejażdżka becakiem, rodzajem sumatrzańskiej motorikszy. To ustrojstwo ma twarde zawieszenie i przy każdej dziurze wali się głową w dach. Kierowcy jeżdżą tym jak szaleni, nie ważne, że pod prąd, na czołowe z autobusem czy przecinanie na ślepo skrzyżowania. Rollercoaster to przy tym pikuś.
Jutro jedziemy do Tangkahan, więc koniec z internetem na pewien czas.

Zdjęcia (8)

Komentarze (0)