Idziemy na dworzec i wsiadamy do autobusu do Semenggoh. Jak na złość w trakcie drogi się rozpadało i nie zamierza przestać.
Na szczęście orangutany wyszły na karmienie i to nawet bardzo blisko, jeden nas zaszedł od tyłu ale wycofał. Niesamowite są..Niestety zdjęcia nie wyszły za dobre w tym deszczu.
Zaraz na głównym placu rośnie mimoza, która kurczy liście przy dotyku. Dużo pięknych roślin, spotykanych u nas w sklepach (niekiedy drogich), a tu rosną sobie bez opamiętania. Wracamy na autobus. W sumie większość zwiedzających przyjeżdża autokarami i taksówkami, a tak łatwo tu trafić.
Jeszcze trochę zwiedzania Kutching, ostatnie zakupy i pamiątki z Borneo :) i o 18:30 mamy samolot do Kuala Lumpur. A tam nocleg w znanym już Serai Inn, który zamówiliśmy przy wyjeździe :)